Posiedzenie Sejmu, które miało trwać trzy dni do 13 września, zostało skrócone do jednego dnia. Sejm wróci do prac po wyborach, które odbędą się 13 października. Posiedzenie zostanie dokończone 15 i 16 października.
Według wicemarszałka Sejmu Ryszarda Terleckiego, skrócenia posiedzenia Sejmu domagali się posłowie zajęci kampanią wyborczą.
Opozycja krytykuje decyzję
- Prawo i Sprawiedliwość ma jakiś ukryty plan. Albo nie wierzy w pozytywny dla nich wynik wyborów i chce się zabezpieczyć, albo chce przygotować jeszcze jakąś ustawę, która w normalny sposób nie byłaby w stanie być przegłosowana - mówiła w radiu Tok Fm Małgorzata Kidawa-Błońska, wicemarszałek Sejmu z Platformy Obywatelskiej.
- Nikomu do głowy nie przyszła taka sytuacja, bo nawet w prawie nie jest to zapisane - stwierdziła kandydatka Koalicji Obywatelskiej na premiera.
Zdaniem Małgorzaty. Kidawy-Błońskiej, nie ma zapisu dotyczącego tego, iż "stary" Sejm nie może się zebrać po wyborach.
Czy zatem decyzja prezydium Sejmu jest legalna?
Co mówi konstytucja?
Z art. 98 Konstytucji wynika, że Sejm poprzedniej kadencji może się zbierać jeszcze dzień przed posiedzeniem Sejmu nowej kadencji.
Kadencje Sejmu i Senatu rozpoczynają się z dniem zebrania się Sejmu na pierwsze posiedzenie i trwają do dnia poprzedzającego dzień zebrania się Sejmu następnej kadencji.
"To jest legalne, ale bez sensu"
- Decyzja prezydium Sejmu jest zgodna z konstytucją, ale nie jest zgodna z rozsądkiem - mówi w rozmowie z Demaskator24 prof. Marka Chmaj, konstytucjonalista z Wydziału Prawa Uniwersytetu SWPS w Warszawie. Jego zdaniem, możliwości normalnego procedowania ustaw są w takiej sytuacji bardzo ograniczone.
- Sejm zbiera się po wyborach. Znany już jest wynik wyborów. Nowy Sejm nie chce być obciążony hipoteka dawnego Sejmu. Obowiązuje zasada dyskontynuacji - wszystkie projekty niedokończone trafiają do kosza. Mamy do czynienia z procedowanie ustaw na szybko, po to żeby wysłać te uchwalone ustawy do Senatu. Senat nie ma możliwości zgłoszenia żadnych poprawek, bo Sejm po raz kolejny zbierać się nie będzie, a zatem Senat może tylko przyjąć ustawę w takim kształcie, w jakim ona wyszła z Sejmu. Później ta ustawa trafia do prezydenta, który może ją podpisać, albo nie. W tym drugim przypadku ustawa trafia do kosza - wyjaśnia konstytucjonalista.
Obowiązuje zasada dyskontynuacji - wszystkie projekty niedokończone trafiają do kosza.
- Takie uchwalanie ustaw na szybko do niczego nie prowadzi. Chyba, że sytuacja jest dramatyczna: katastrofalna powódź, trzęsienie ziemi, działania wojenne. Wtedy taki wyjątkowy tryb prac Sejmu ma sens. W normalnej sytuacji to jest nielogiczne. Legalne, ale bez sensu - podsumowuje prof. Marek Chmaj.
Na razie nie ma informacji o tym, czy po wyborach zbierze się również Senat obecnej kadencji. Ostatnie posiedzenie izby wyższej odbyło się 31 sierpnia.
Czym zajmie się "stary" Sejm po wyborach?
Na stronie internetowej Sejmu jest już porządek prac Sejmu 15 i 16 października. Przewiduje on m.in. pierwsze czytania rządowych projektów ustaw oraz sprawozdania komisji sejmowych z prac nad ustawami.
Ze spraw, które mogą wywołać zainteresowanie opinii publicznej, 16 października sprawozdanie zaprezentuje sejmowa komisja śledcza ds. Amber Gold. Tego samego dnia Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Gersdorf przedstawi Sejmowi informacje nt. działalności SN oraz Izby Dyscyplinarnej SN w 2018 r.
500+. Będzie zmiana okresu rozliczeniowego
Komentarze
Sokular
Założenie z góry,że się wygra jest wątpliwe kulturowo........a wyznaczenie terminu posiedzenia 2 dni po wyborach niezgodne regulaminowo i logistycznie kuriozalne
Kotek jarka
Jak zechcą unieważnią wybory,strach przed więzieniem i możecie im naskoczyć,robią co chcą
obywatel
Z perspektywy lat dziś doskonale rozumiem co kierowało Brunonem Kwietniem i szkoda że mu plany nie wypaliły. Politycy wszystkich opcji dawno zapomnieli co to jest misja dla dobra ojczyzny i jej obywateli i zdecydowanie potrzebują lekcji pokory i przyzwoitości. To że są wybory to tylko ich własny interes zaś jeśli chodzi o państwo to są nierobami i zwykłymi złodziejami bo kasę biorą normalnie za nic nierobienie.
Janina
Brawo PiS !!! , kto tu sieje '' mowę nienawiści '' tylko zwolennicy PO !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
pis-ak
hej konus utajnij wyniki wyborów do sejmu i senatu bo to ma pisdzielski sens
cebula fika
ale o co ho :)
lepiej sie sedziami
zajmijcie
JASIO z Vc
a diety poselskie pisoTŁUKI sobie zmniejszą za ten czas co skrócili obrady ? jeszcze sobie przyznają nagrody bo im się qrwa należy jak mawiała jedna pisDA
tadek
Sens ma. Po wyborach sejm i senat nie będą już potrzebne. Będzie dyktatura pani Pawłowicz i jej podobnych.
ehhhh
"Obowiązuje zasada dyskontynuacji - wszystkie projekty niedokończone trafiają do kosza."
Oj tak tak... PO tak robiło...Zasada nie jest prawem i nie trzeba jej przestrzegać.
A Prawda jest taka, że do wyborów PiS może nie miec większości w sejmie i nie chcą, żeby przypadkiem cos nie zostało przegłosowane ot filozofia ukrytego planu
Florek
Prezesie PiS po wygraniu jesiennych wyborów w pierwszej kolejności trzeba unieważnić komuszy Dekret o reformie rolnej i ziemia oraz prawo polowania na niej wróci do prawowitych właścicieli lub ich spadkobierców. Ziemianie i ich spadkobiercy czekają na ten akt sprawiedliwości społecznej
Piotr
Płaca minimalna nie spowoduje przypływu Ukraińców, co najwyżej zatrzyma część tych którzy wybrali by się dalej na zachód, gdzie płaca minimalna i tak jest wyższa. A argumentowanie przez Gowina podwyżki płacy minimalnej jest grą na antagonizowanie Polaków do Ukraińców.
Druga rzecz, koszty życia w Polsce rosną zwłaszcza żywności co jednak nie znajduje odzwierciedlenia w statystykach. Czyli podniesienie płacy minimalnej jest tylko krokiem w kierunku nie pogorszenia sytuacji najmniej zarabiających. Których płaca w stosunku do wysiłku i kosztów życia na ten moment moim jest uwłaczająca godności ludzkiej.
Po trzecie, czego oficjalnie się nie pisze a każdy to widzi, to że podwyższenie płacy minimalnej spowoduje pogorszenie sytuacji klasy średniej, ponieważ im nikt pensji nie podniesie, a koszt życia na pewno wzrośnie.
A więc zanim ten projekt spowodował jakikolwiek efekt ekonomiczny, wzrósł już poziom wrogości klasy średniej do najmniej zarabiających. Co moim zdaniem jest efektem zamierzonym.
I to tak ma wyglądać, że młodzi wykształceni trochę lepiej zarabiający, mają nienawidzić najmniej zarabiających rzekomo zabierających im należne pieniądze. Natomiast jest błąd w takim rozumowaniu. Przy obecnym poziomie cywilizacji jesteśmy w stanie zapewnić wszystkim godny poziom życia, nawet jeśli nie chcą lub nie mogą pracować. To nie klasa najniższa odbiera pieniądze klasie średniej, to najbogatszy ułamek społeczeństwa posiadający większą część majątku świata pasożytuje na biedniejszej części. I jak pokazują statystyki struktury bogactwa, to im ktoś biedniejszy tym bardziej wykorzystywany. My jako społeczeństwo musimy zrozumieć że to nie klasa średnia jest wrogiem biedniejszych. To nie najmniej zarabiający są wrogiem klasy średniej. To nie mały prywatny przedsiębiorąca jest wrogiem słabo opłacanego pracownika. Wszyscy jedziemy na jednym wózku i dopóki nie zaczniemy ze sobą współpracować dopóty pasożyty z najbogatszego procenta (czy promila), będą nas wykorzystywać.
Masz materiał do sprawdzenia?
Prześlij do nas informacje, które weźmiemy pod lupę